Dodatkowo firmy często oferują nierealistyczny zwrot. Na przykład na targach inwestycyjnych w Warszawie można było zobaczyć oferty z kilkunasto- czy kilkudziesięcioprocentowym zwrotem rocznie. Od takich ofert trzeba po prostu od razu uciekać.
Poza Unią Europejską kwestie własności i zakupu są dla mnie bardzo niejasne. Na przykład, o ile się nie mylę, w Dubaju nie jest się właścicielem nieruchomości – to coś na wzór naszego prawa wieczystego użytkowania. Wydasz dużo pieniędzy, a potem okaże się, że Twój wnuk już nie będzie miał tej nieruchomości, bo po jakimś czasie przejdzie ona na własność skarbu państwa.
W krajach azjatyckich cała dokumentacja jest w ich lokalnych językach, pełnych „ krzaczków”. Tak naprawdę nie wiemy, co podpisujemy. Umowę możemy skonstruować po angielsku, ale nie jesteśmy w stanie sami zweryfikować wpisu do ksiąg wieczystych ani sprawdzić, czy osoba, z którą podpisujemy umowę, jest notariuszem. W wielu krajach nie ma nawet takiej instytucji jak notariusz, więc nie wiemy, czy umowa jest dobrze skonstruowana.
Są kraje, w których nie mamy ambasady ani konsulatu, więc brakuje dostępu do merytorycznego wsparcia ze strony znawców danego regionu mówiących w naszym języku. Wiele rzeczy wygląda pięknie na pierwszy rzut oka, ale często nie otrzymujemy odpowiedzi na zadane pytania, bo sam sprzedający, który ma „ coś fajnego”, jakiś kontakt za granicą i ładne foldery sprzedażowe, dokładnie nie wie, co to jest.
Brakuje wielu informacji, szczególnie poza Unią Europejską. Wspólnota ma raczej ujednolicone przepisy, ale pytanie, na ile opłacalne są inwestycje w UE? Duże miasta turystyczne, jak Barcelona czy Berlin, bardzo mocno ograniczają możliwość najmu krótkoterminowego. Turyści niby zostawiają pieniądze, ale też powodują problemy – rozbijają butelki, załatwiają się w parkach, często wyrządzają więcej szkód niż przynoszą korzyści.
Europa nie ma jakichś wyjątkowych mórz, a ceny nieruchomości są strasznie wysokie. Wydaje mi się, że turysta i tak będzie korzystał z Turcji, Egiptu, Maroka i innych podobnych kierunków. Nie mam doświadczenia z inwestowaniem za granicą, ale patrząc na to wszystko, a dodatkowo na problemy np. w Hiszpanii z legalnym przygotowaniem lokali, widzę dużo niewiadomych.
Jako osoba dość ostrożna, nie znalazłem jeszcze oferty, która by mnie przekonała, choć szukam możliwości zainwestowania na rynkach, na które nie wpłyną zawirowania w naszej strefie geopolitycznej. Chodzi o to, że jeśli będzie jakiś problem z inflacją czy ustawodawstwem w Unii Europejskiej, to rynki azjatyckie raczej to nie dotknie. W każdym razie przed ulokowaniem tam kapitału czeka mnie jeszcze sporo analiz i zbierania informacji.
DJ: Dziękuję za rozmowę.
smart-magazine. pl
81