SMART Business 2/2025 | Page 19

do skracania perspektywy czasowej, do której odnoszą formułowane oceny. Protekcjonizm akurat z tym dobrze koresponduje.
W wydaniu Trumpa 2.0, dla którego „ cło” to najpiękniejsze słowo w słowniku, protekcjonizm jest tak prosty, jak konstrukcja kija golfowego, w którym uderza tylko jeden koniec. Podobnie według trumponomiki jest w przypadku protekcjonistycznych ceł importowych, które intencjonalnie mają sprzyjać ochronie amerykańskich przedsiębiorstw. Skądinąd niedostatecznie konkurencyjnych na rynkach światowych nie dlatego, że inni je oszukują, lecz dlatego, iż inni potrafią określone towary upragnione przez amerykańskich producentów i konsumentów wytwarzać lepiej bądź taniej. Porażające jest to ekonomiczne prostactwo, poczynając od tego, że abstrahuje od proinflacyjnych skutków ceł importowych, co dokucza gospodarstwom domowym, a także poważnych zakłóceń w sferze łańcuchów zaopatrzeniowych, co doskwiera biznesowi.
Tak, będą przypadki relokacji produkcji do Stanów Zjednoczonych, ale absolutnie nie na taką skalę, jak w to naiwnie wierzy prezydent Trump. To i owo będzie Made in USA, a nie Made in China lub Made in Mexico, ale za to będzie droższe. I niekoniecznie lepsze. Natomiast obserwować będziemy ważkie zmiany w geografii produkcji i handlu na wzór chociażby przenoszenia po części wytwarzania iPhone’ ów z Chin do Indii.
Jeśli natomiast spojrzeć na długofalowe efekty trumpizmu przez pryzmat jego celu w postaci osłabiania siły produkcyjnej Chin, które są głównym ekonomicznym rywalem USA, to mogą być one gdzieniegdzie niebłahe, ale tylko sektorowo. Niemała część chińskiego eksportu uprzednio trafiającego na rynek amerykański skierowana zostanie do innych państw. To już się dzieje. Per saldo Chiny wyjdą z tego starcia obronną ręką, bo choć ich polityka gospodarcza też jest daleka od doskonałości, to cechuje się o klasę lepszą koordynacją niż amerykańska.
DJ: Jak ocenia Pan wojnę handlową, którą ogłosił prezydent Trump? Czy protekcjonistyczna polityka USA jest zwiastunem końca ery wolnego handlu? I czy celne starcie Chin i Stanów Zjednoczonych może mieć zwycięzcę?
GWK: Co do starcia sino-amerykańskiego już poniekąd odpowiedziałem. Nie będzie tu jednoznacznego zwycięzcy, bo podobnie jak w każdej wojnie obie strony ponoszą straty. Jednakże mniej poturbowane z tego klinczu wyjdą Chiny, a więc w ujęciu względnym to one, a nie USA zwyciężą. Natomiast wojnę handlową wypowiedzianą przez prezydenta Trumpa oceniam zdecydowanie negatywnie. Nie tylko dlatego, że postrzegam ją jako element czegoś szerszego, a mianowicie fatalnej drugiej zimnej wojny, którą także rozpętały Stany Zjednoczone, już nawet przed nastaniem prezydentury Donalda Trumpa, zarówno tej 1.0, jak i 2.0.
Obie te wojny szkodzą ekonomicznej globalizacji, która jest przecież nieodwracalna, a fakt, że jej dotychczasowy bieg pozostawiał wiele do życzenia, powinien skłaniać nie do prób wylewania dziecka z kąpielą, ale do instytucjonalnych i politycznych modyfikacji podążających w stronę nadania globalizacji, która przecież jest korzystna dla rozwoju światowej gospodarki, charakteru bardziej inkluzywnego.
smart-magazine. pl
19